Życie pisze różne scenariusze, ale Dylwia zdecydowała, że ten odnośnie jej drogi będzie wykaligrafowany. W jej historii przeplata się wiele wątków – z wykształcenia jest animatorką kultury i edukatorką muzealną, ale w tym wszystkim pojawia się także praca jako rekruterka w IT. Moment wytchnienia i odskocznię od codziennych obowiązków daje jej kaligrafia, a sposobem na odpoczynek chętnie dzieli się z uczestnikami warsztatów. Robi to już prawie 3 lata, a jej fascynacja zaczęła się od warsztatów w Berlinie. 

Kaligrafia jest jak medytacja. Całkowite skupienie, precyzja, odcięcie od bodźców – odkrywanie rzemiosła pozwala przenieść się do zupełnie innej krainy. Ale mnóstwo radości przynosi nie tylko sam kurs. Samo organizowanie warsztatów i poznawanie nowych osób to dla Dylwii ogromna frajda. A tu warto nadmienić, że pierwsze kursy organizowała już 15 lat temu, działając w harcerstwie. Nie można odmówić jej doświadczenia, które przekłada się na późniejszy komfort osób uczestniczących w warsztatach. 

Dylwia lubi być na bieżąco z trendami i wypatruje, co przyniesie przyszłość. I trochę na przekór do technologicznych pasji, stawia na działania manualne i odpoczynek w trybie offline. Świat, do którego zaprasza kursantów jest niezwykle barwny. Przestrzeń warsztatowa wypełniona jest kwiatami, owocami i radosną atmosferą. Traktuje kurs kaligrafii jako czas celebracji i powód do świętowania. To także czas doświadczania i karmienia wszystkich zmysłów – odkrywania nowych faktur, kolorów, tuszy. Choć kreślenie piórem wymaga sporej precyzji i skupienia, to nie znaczy, że sam proces musi być śmiertelnie poważny. Kurs prowadzony przez Dylwię pozwala nie tylko odciąć się od codziennych bodźców i rozpraszaczy, ale także nawiązać nowe znajomości i relacje. Wszystko to w twórczej atmosferze i w kojącej krainie rzemiosła.